VINUM

Brodaty

Wstał rano i spojrzał w niebo. Wśród chmur zobaczył jakis dziwny obiekt. Wyglądał trochę znajomo. A już wiem to księżyc się do mnie uśmiecha. "No cóż, mieszkańcom Attyki będzie się teraz żyło bezpieczniej, dostatniej i z nadzieją mogą oczekiwać następnych dni na swojej ukochanej planecie" - pomyślał kapitan Wieprz, poczym zabrał się do swoich codziennych obowiązków. Wpadając do hangaru wrzeszczał jak zwykle po mechanikach i pilotach gwiezdnej floty: " nie obijać się, do roboty"

Mimo tego że często zrzędził, przeklinał i nigdy nie był do końca zadowolony ze swego wojska, kapitan Wieprz był lubiany. Jak to możliwe, jego wygląd ( nieogolony, cierpki zapach potu i stary niewyprasowny mundur wiszący na jego zwałach tłuszczu ) odpychał , maniery odstraszały..hmmmm. A jednak mimo tych wszysstkich wad miał jedną zaletę. Był doskonałym dowódcą, nigdy nie myślał o sobie, liczyli sie ludzie i to by ich wyszkolenie wojskowe dało im szanse na przeżycie podczas licznych bitew jakie toczyła Attyka. I piloci doskonale o tym wiedzieli.

Od wczoraj jego ojczyzna miała własna satelitę i ten stary wilk nie spał cała noc , nyśląc o tym jak to wykorzystać. Bo trzeba wiedzieć że Attyka, ojczyzna artystów, uczonych, malarzy, to nie jest jakaś wielka potęga militarna, flotę ma małą choć o zadziwiającej mobilności. We wszechświecie znana również ze swych stojących na wysokim poziomie kopalń metalu, kryształu i syntezatorów deuteru.

"Chłopaki" - krzyknął nagle kpt. Wieprz. "Szykujcie maszyny, dopieśćcie je, polowanie czas zacząć, Woszczo ma przejsc do historii".

"Ależ kapitanie, nie damy rady" - powiedział jeden z pilotów.

kapitan Wieprz tylko z niedowierzaniem pokręcił głową, on wiedział cos czego inni nie byli świadomi. Nieopodal Attyki odkryto nową planetę, trochę zimną i nieprzyjazną. To typowa kolonia bojowa jednego z zaprzyjażnionych z kpt imperatorów. A w jej kierunku, powoli jakby anemicznie zbliża się sznur piekielnej machiny wojennej Ryby1488.

" Do roboty psubraty, bo jak wasze matki- suki wydawały was na świat i wrzeszczały jak śćierwa, tak ja wam zadam podobne cierpienie jeśli zaraz
nie usłyszę warkotu silników, na ćwiczenia, ale już" wrzasnął kapitan

Po chwili hangar opustoszał, Kapitan Wieprz odpalił papierosa, kaszlnął trzy razy i wypluwając stara flegme jakoś tak dziwnie sie uśmiechnął i zniknał w ciemnościach...CDN